Kim jestem
Jednym z pierwszych działań w ramach partnerstwa z CitizenLab w Polsce było zaadresowanie specjalnej komunikacji do rodzimego środowiska działaczek i działaczy. Pochodzę z NGOsów, zajmowałem się wsparciem demokracji w krajach Europy Wschodniej. Pomyślałem: “To proste, znam to środowisko, znam to społecznikowskie myślenie, satysfakcja i poczucie, że robię coś wartościowego, są mi nie tylko bliskie. Są mi znane z autopsji.”
Chętnie nadal szkoliłbym dziennikarzy z Białorusi, Ukrainy, Mołdawii, czy na Kaukazie, ale parę lat temu zagadnienie demokracji stało się mniej interesujące. Środki na warsztaty z pluralizmu mediów, niezależnego dziennikarstwa, wiarygodności źródeł za wschodnią granicą RP znacząco zmalały. Poza tym jest jeszcze nieprzewidywalność rzeczywistości projektowej “pozarządówki”. Gdy urodziło się moje trzecie dziecko, czujniki bezpieczeństwa finansowego włączyły wyjące syreny alarmowe. Trzeba było zejść z górnych partii piramidy Maslowa w kierunku bardziej przyziemnych potrzeb.
Wybrałem programowanie. Ot przyszłościowa rzecz, żadnego dyletanctwa, sam konkret. Setki tysięcy linii kodu, jeden znak nie tak i nie działa – żadnego lania wody. No i te legendarne zarobki. Z perspektywy stwierdzam, że krok był ambitny. Dałem się uwieść opowieściom o przekwalifikowaniu. Ja, po ogólniaku, dwóch uniwersytetach, humanista na wskroś. Przynajmniej do tamtego momentu. No i wszedłem w IT. Zrobiłem to. Pracowałem ramię w ramię z rasowymi programistami po studiach informatycznych. Łatwo nie było, ale czy to praca dla mnie? Po paru latach nabrałem wątpliwości. To ciężki kawałek chleba. Dlatego gdy pojawiła się szansa, aby połączyć zamiłowanie do demokracji z IT w nowoczesnym, rozwiązaniu do angażowania ludzi, pomyślałem: “To jest to!”
Skąd CitizenLab w Polsce?
O CitizenLab cynk dał mi kolega ze studiów, naówczas asystent w biurze europosła Pawła Kowala – Paweł Purski, a dziś polski dyplomata w Wilnie. Gdy zwróciłem się do CitizenLab, bardzo się zdziwili, że ktoś z Polski w ogóle zainteresował się ich działalnością. Wietse, współzałożyciel startupu zrobił mi prezentację na przykładzie Warszawy.
Nie mogłem uwierzyć, że są takie rzeczy na świecie. Nigdzie tego w Polsce nie widziałem. W ogóle nigdy nie widziałem czegoś takiego. Zacząłem dopytywać: ale to naprawdę działa? Ktoś tego rzeczywiście używa? Wietse przesyłał linki do oficjalnych platform miast, miasteczek, dzielnic, partii politycznych, strajków klimatycznych. Na tamten czas ponad 150 platform angażujących ludzi w debaty wokół przyszłości ich społeczności. W Chile ludzie za pomocą CitizenLabu dyskutowali o zmianach w konstytucji i to w czasach gdy u nas trwało zamieszanie wokół Trybunału. Chile, to przecież wcale nie taka znowu dojrzała demokracja, jak te za Odrą. Wniosek: skoro to działa w Chile, to w Polsce też musi się udać!
Moje “dlaczego?”
Jak dowodzi tego konflikt w Ukrainie, demokracja to nie tylko jakość życia. Wspierając demokracje w krajach Europy Wschodniej, miałem możliwość dotknąć struny łączącej dwa z pozoru odległe obszary: oddolność i bezpieczeństwo. Demokratyczna teoria pokoju – bo o niej mowa – to dostrzeżona przez naukowców zależność między pokojem, a demokracją, która brzmi następująco: nie było w nowożytnej historii wojen między prawdziwymi demokracjami. Nie ma zbrojnych konfliktów między systemami, w których są rzeczywiste rządy prawa i chroniona prawem wolność wypowiedzi gwarantujące uczciwą cyrkulację władzy na obieralnych urzędach. Upraszczając: nie ma wojen między systemami, w których jest silna kultura oddolności.
Wszędzie tam, gdzie ludzie mają faktyczny i odczuwalny wpływ na to, kto i jak koordynuje ich życie, wybierają na swoich przywódców liderów, którzy chcą się dogadać; którzy ostatnią rzeczą, jaką zrobią będzie posłanie wyborców, ich synów, mężów na wojnę.
Stąd prosty wniosek dla mnie obywatela Polski: jeśli mam za sąsiadów oddolnie zarządzane organizmy państwowe, mogę spać spokojnie. Mam też jasną podpowiedź, jak działać: moją powinnością jest wspierać oddolność u moich sąsiadów. Jednak gdy ta sama oddolność zaczyna być kwestionowana w moim kraju, mam obowiązek wzmacniać ją tu, w Polsce.
Chcę by CitizenLab w Polsce włączył się do krzewienia kultury dialogu samorządu z mieszkańcami i mieszkańców z samorządem.
Jeśli ten cel jest Ci bliski, zapraszam Cię do współpracy z CitizenLab.
Artur Kacprzak, Polski Partner CitizenLab.